Nocą z 30 na 31 grudnia 1931 r. w Brzuchowicach, naśladujących podmiejski kurort, w willi naśladującej szlachecki dworek, należącej do lwowskiego architekta Henryka Zaremby, z tych herbowych Zarembów, „Pani” miała zabić pannę, uderzając śpiącą dziewczynę w głowę dwukilowym dżaganem (rodzaj młota). Już pierwszy cios był śmiertelny, kolejne padły w morderczym zapamiętaniu. Do tego Lusia zostaje brutalnie pozbawiona cnoty, by upozorować mord z lubieżności.
Szekspirowski dramat
Emilia Margerita Gorgon, z domu Ilić, z pochodzenia Dalmatynka (urodzona na terenie dzisiejszej Serbii) zostaje zatrudniona przez Zarembę w charakterze bony, czyli wychowawczyni dzieci. Na scenie, którą była willa i jej obejście po zabójstwie wybiega po pomoc, obiega dom, skrywa zakrwawione ręce, usiłuje zmyć ślady krwi – jak nie przymierzając Lady Makbet – tłucze szybę w drzwiach. Tymczasem wodę dla ratowania 17-letniej zamordowanej córki pana domu, przynosi nie z kuchni, a z przerębla w ogrodowym oczku. To zachowanie wzbudza podejrzenia śledczych. Następnego ranka Rita wraz z Henrykiem lądują w areszcie we Lwowie. Po przesłuchaniach on zostanie wypuszczony. Ona, jako oskarżona o zamordowanie Elżbiety, ściągnie na siebie nienawiść ulicy, niechęć gardzących nią matron, zajadłość kołtunerii. Publika skaże Gorgonową od razu. Kobieta jest „elementem obcym, bałamucącą naszych mężów niekatoliczką, przybłędą, rozpustnicą, a mówiąc wprost »zwykłą k...wą«”. Zwykła czy niezwykła, Gorgonowa została poddana najpierw procedurze śledczej, potem procesowej.
Adwokat Axer w akcji
Sądził ją wybitny skład sędziowski, adwokata miała doskonałego, proces lwowski był skrupulatny. Jedyny cień na postępowanie przed sądem rzucała ława przysięgłych, złożona z samych byłych wojskowych i policjantów. Maurycy Axer wątpił, czy dociera do nich cokolwiek i czy nie opanowali przypadkiem umiejętności spania z otwartymi oczami. Gdyby jednak tak nie było, powinni zarejestrować co następuje: Nocą, tuż przed sylwestrem, w willi Zaremby pod Brzuchowicami nocuje właściciel, jego konkubina Emilia Margerita Gorgonowa, matka jego 3,5-letniej córki Romusi, 14-letni syn Zaremby Stanisław i 17-letnia córka Elżbieta. Gorgonowa została przed paroma laty zatrudniona przez Zarembę do opieki nad 9-letnim Stasiem i 12-letnią Lusią. Było to tuż po tym, jak matkę swoich dzieci, z powodu „dziwnego zachowania, jednakże bez żadnych ekscesów”, umieścił dożywotnio w zakładzie psychiatrycznym. Z obowiązków bony Gorgonowa zdaniem jednych wywiązywała się świetnie, zdaniem innych – fatalnie. Zdanie jak najgorsze miała o Ricie dorastająca Elżbieta, a Henryk uległ tej opinii. Tuż po Nowym Roku on z Lusią i Stasiem mieli zamieszkać w wynajętym mieszkaniu we Lwowie. Co do Romusi, toczył się między matką a ojcem spór o to, kto się nią zajmie. Nie pozwalano już Ricie myć dziecka ani układać do snu. Domyślała się więc, że po odebraniu córki oddali się ją bez środków do życia. Na domiar złego, o czym Zaremba nie wie, Rita jest z nim w ciąży.
Domowe ognisko w ogniu
W domowym ognisku, wykreowanym przez przebiegłą nastolatkę pod bokiem ojca ofermy, Rita była elementem niepożądanym. Elżbieta była Lusią, Romusia – Musią, ojciec Tineczkiem, a Staś – Stasinkiem. Ritę nazywano zaś „Panią”. To słowo coraz częściej było obarczone podtekstem „co pani tu robi?”. Nie ma się więc czemu dziwić, że Margerita Gorgonowa nie lubiła pasierbicy, a co za tym idzie – miała motyw. Poza motywem, na winie Gorgonowej zaciążyły w procesie dowody poszlakowe: odkryte w basenie narzędzie zbrodni, ślady krwi na jej futrze i staniku, na znalezionej w piwnicy chusteczce. Analizą tych śladów zajął się światowy autorytet w tej dziedzinie, odkrywca prawa dziedziczenia grup krwi, sam profesor Ludwik Hirszfeld. Ale i on, będąc biegłym również w krakowskim procesie apelacyjnym, nie znalazł dowodów ani winy, ani niewinności Gorgonowej.
Kobieca solidarność
Kluczowe dla procesu były zeznania Stasia, który fatalnej nocy dostrzegł przez oszklone drzwi „majak postaci w futrze”. Irena Krzywicka, autorka felietonów o procesie do warszawskich „Wiadomości Literackich”, po drugiej wizji lokalnej w willi Zaremby pisała: „Jadalnia, gdzie spał Staś, hol, wnęka Lusi, to niemal jeden pokój. Liczyć na to, że się zabije, i to uderzeniami twardego narzędzia, nie obudziwszy Stasia, było szaleństwem. Liczyć na to, że ofiara skona bez jęku – szaleństwo”. Wniosek? Zgodny z linią obrony adwokata Gorgonowej: zbrodni dokonał psychopata, przedkładający chorą przyjemność nad wszelki rozsądek. Krzywicka twierdziła, że przez drzwi salonu w ciemności Staś mógł widzieć tylko swoje imaginacje, nie postać Rity. Tego samego dowodziła we Lwowie dziennikarka Polskiego Radia Elga Kern, rozwodząca się nad wpływem światła księżycowego na halucynacje dorastających chłopców. Staś przyznał przed sądem, że nie rozpoznał „Pani” od razu, ale po dwóch godzinach rozmyślań. W jedynym wywiadzie, przeprowadzonym przez Krzywicką w przerwie rozprawy, Gorgonowa wylewa żal na „Henryczka”: „Sześć lat z nim żyłam, dwoje dzieci, cztery skrobanki... żeby przynajmniej nie kłamał tak bezczelnie...”.
Alternatywne rozwiązania
Czy były inne pomysły na wyjaśnienie zbrodni? Była wizja kazirodczego związku Stasia i Lusi, czy idea obciążenia winą ogrodnika. Ale jedyny obiecujący wątek, o mordercy grasującym w pobliżu i dokonującym podobnych mordów na nastolatkach – pozostał nieruszony. Cztery zabójstwa dziewcząt w promieniu zaledwie kilkuset metrów od willi Zaremby pozostały nieistotnymi.
„Jestem niewinna”
„Wobec Boga i ludzi oświadczam, że jestem niewinna” – powiedziała Rita w „ostatnim słowie”. We Lwowie ława przysięgłych stosunkiem głosów 9:3 skazała ją na śmierć przez powieszenie, na podstawie Constitutio Criminalis Carolina, szesnastowiecznego kodeksu słynnego z surowości. Wyroku nie wykonano przez wzgląd na ciążę Gorgonowej. Sąd apelacyjny w Krakowie, na podstawie nowego prawa polskiego, skazał Ritę na 8 lat więzienia, uznając, że zabiła pod wpływem wzburzenia. Kobietę pogrążyła opinia wybitnego biegłego, medyka sądowego Jana Olbrychta. Ten, walcząc z plotkami o jej niewinności, popełnił na ten temat pracę naukową, analizującą drobiazgowo akta sprawy i dowodzącą niezbicie, że rację miał prokurator.