W końcu rządzący pomyśleli o tym, jak żyje się ich wyborcom. Bez wątpienia szalejący od kilku lat kryzys dał się we znaki finansom niejednej polskiej rodziny, o żyjących ze skromnych emerytur seniorach nie wspominając. Dlatego od nowego roku tzw. klienci wrażliwi będą mogli liczyć na dopłaty do rachunków za prąd i gaz.
Dopłatę do prądu otrzymają wszyscy korzystający z dodatku mieszkaniowego. Natomiast do gazu - osoby korzystające z ryczałtu za opał. Aby otrzymać dodatki, trzeba będzie złożyć wniosek do wójta, burmistrza lub prezydenta miasta, jednocześnie przedstawiając kopię umowy sprzedaży prądu lub gazu. Wysokość dodatku każdego roku ogłaszać ma minister gospodarki.
Zobacz: Zabraknie prądu w Warszawie?
Nie będzie ona jednak wyższa niż 30 proc. limitu wyliczanego na podstawie średniego zużycia energii, jej średniej ceny oraz liczby osób w gospodarstwie domowym. Tym samym każdy z dodatków wyniesie po około 30 zł. Rocznie rząd chce przeznaczać na ten cel ok. 150 mln zł.
- Przyjęta ustawa kładzie podwaliny pod uwolnienie cen gazu dla klientów indywidualnych w perspektywie kilku lat. Dlatego dopłaty należy traktować jako jej dobry element. Obejmą niestety wąskie grono osób - wyjaśnia Andrzej Szczęśniak ekspert rynku energii.
Dodatki to niejedyny ukłon w stronę zwykłych obywateli, jaki zawiera ustawa. Wprowadza ona m.in. zapis, że przedsiębiorstwo energetyczne nie będzie mogło żądać zapłacenia rachunku, jeśli jego wysokość jest kwestionowana i złożymy odwołanie.