Była o krok od śmierci w przerażających męczarniach, gdy na pomoc ruszyli lekarze ze Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń w Łęcznej (woj. lubelskie).
I choć szefujący najnowszej i najnowocześniej tego typu placówce w Polsce prof. dr hab. Jerzy Strużyna przestrzega, żeby nie mówić o cudzie, to trudno inaczej nazwać to, czego dokonał z zespołem swych lekarzy. Pani Wioletta padła ofiarą choroby zwanej zespołem Lyella, bardzo rzadkiej (raz na 1-2 mln ludzi) i bardzo śmiertelnej przypadłości. Mówiąc ludzkim językiem, pod wpływem paracetamolu zawartego w popularnych lekach przeciwbólowych i przeciwgorączkowych, które nieświadoma niczego kobieta wzięła na przeziębienie, jej układ odpornościowy zwariował, co spowodowało oddzielenie się naskórka od powierzchni skóry. Ponad 90 proc. ciała chorej pokryte było tylko skórą właściwą, pełną zakończeń nerwowych i zupełnie bezbronną wobec wpływu świata zewnętrznego.
Patrz też: Meridia - zabójczy lek na odchudzanie
- A nam po prostu udało się zastosować odpowiednią w tym wypadku terapię - mówi skromnie prof. Strużyna. Przez dwa tygodnie pani Wioletta była nieprzytomna, jej ciało pokrywały specjalne opatrunki, a dializatory oczyszczały organizm. Wczoraj lekarze wybudzili ją ze śpiączki.