Sąd Okręgowy w Poznaniu zakończył wczoraj skomplikowaną sprawę i orzekł, że Skarb Państwa będzie musiał wypłacić małej parafii, bagatela, 75,5 miliona złotych i dodatkowo oddać niezagospodarowane jeszcze tereny zielone.
Parafia już dobrych kilka lat temu domagała się zwrotu ziem zabranych Kościołowi w PRL-u. I choć w 2000 roku miasto zawarło ugodę (Poznań zwrócił parafii część ziemi), Kościół nie odstępował od swoich roszczeń.
Przeczytaj koniecznie: Warmińsko-mazurskie: Ksiądz z parafii pod Gietrzwałdem uwodzi mężczyzn parafianek
Sprawa trafiła do sądu z żądaniem odszkodowania za tereny, na których dziś jest część jeziora, bloki mieszkalne i linia wąskotorowej kolejki. - Gdyby tak się nie stało, byłbym posądzony o niegospodarność - tłumaczy się teraz ks. Paweł Deskur, który nie kryje zadowolenia, że otrzyma tak gigantyczne odszkodowanie, a miasto zwróci mu jeszcze 15 ha ziemi nad Jeziorem Maltańskim. - Gdybyśmy byli upierdliwi, moglibyśmy odciąć mieszkańcom dostęp do jeziora, ale przecież tego nie zrobimy - deklaruje ksiądz.
Wiceprezydent Poznania Mirosław Kruszyński (50 l.) zapowiedział już, że miasto na pewno nie pogodzi się z tym wyrokiem i złoży apelację. - Zawarliśmy z parafią ugodę, która powinna obowiązywać. W apelacji będziemy wykazywać jej ważność - mówił na specjalnie zwołanej konferencji.