Wszyscy parafianie zebrali się w remizie i głosowali. Większość była za tym, by proboszcz odszedł. Potem wyznaczona delegacja poinformowała niechcianego księdza o decyzji wiernych. Ten posłusznie zrezygnował z posługi.
- Dobrze się stało. Mieliśmy już dosyć jego panowania tutaj. Wyzywał parafian i wprowadzał wysokie opłaty. Za długo tolerowaliśmy jego zachowanie - mówi Aleksander Krzyżanowski (64 l.).
Trzeba przyznać, że ksiądz Henryk J. (73 l.) długo pracował na swoją złą opinię. A lista jego grzechów jest naprawdę długa. Przede wszystkim był pazerny na pieniądze.
PRZECZYTAJ TEŻ: Miller krytykuje Kościół i wypowiedź abp. Michalika
- Nie obchodziło go, że rodzina nie jest majętna, zawsze żądał tych samych stawek - mówi Józef Filipiak (64 l.). Za pogrzeb ksiądz chciał od swoich parafian 2800 zł, a za wydanie jakiegokolwiek zaświadczenia 500 zł.
- Gdy ktoś nie miał, wysyłał do banku po kredyt. Taki był bezczelny - tłumaczy pan Józef.
Na tym jednak nie koniec. Ksiądz z ambony potrafił swoich parafian wyzywać od najgorszych. Na mszach świętych natomiast siał zgorszenie.
ZOBACZ: Superproboszcz ze Skórca. Wybudował nam dom!
- Na kobiety mówił kobyły, na piersi wymiona, a do pozostałych zwracał się per barachło - wspomina pan Krzyżanowski. W końcu miarka się przebrała. Parafianie postanowili zorganizować w remizie głosowanie. Pytanie było jedno: kto jest za odwołaniem proboszcza?
- Była większość! Ponad 110 głosów - mówi Krzyżanowski. Ze spotkania spisano protokół i dla formalności dostarczono biskupowi. Na reakcję księdza nie trzeba było długo czekać. - Odchodzę! Mam swój honor! - powiedział ks. Henryk na pożegnanie.
Jak dowiedzieliśmy się w kurii, został przeniesiony na emeryturę.