Każdy parlamentarzysta po zakończeniu kadencji ma zagwarantowany powrót do pracy na stanowisko, jakie zajmował przed podjęciem mandatu. A teraz Komisja Regulaminowa, Etyki i Spraw Senatorskich forsuje zmianę, która zapewni posłom i senatorom ochronę przed utratą pracy, i to przez dwa lata po tym, jak skończy się kadencja parlamentu. Ponadto pracodawca nie mógłby politykowi obniżyć pensji, jak to się dzieje z wieloma pracownikami w czasie kryzysu. - Parlamentarzyści działają w interesie społecznym. Często narażają się osobom, które mogą się starać wymóc na pracodawcy, by ich zwolnić - tłumaczy "Rzeczpospolitej" senator PO Andrzej Misiołek (53 l.) z komisji, która pracuje nad korzystnymi dla polityków zmianami. Szkoda, że politycy nie zadbają o Polaków, którzy od lat nie mogą znaleźć pracy. - Dlaczego wszyscy nie są traktowani równo. Czy my mamy inne żołądki od posłów czy senatorów? Ja już dwa lata szukam pracy - mówi Ireneusz Głowacz (26 l.), bezrobotny z Sokołowa Podlaskiego.
Przeczytaj też: ZNP chce podwyżek dla nauczycieli, bo dobrze uczą
Na dodatek to nie koniec walki o nowe przywileje. Senatorowie chcą, by ograniczono parlamentarzystom wymóg dotyczący oświadczeń majątkowych. Autorzy tego projektu wnioskują, by politycy nie musieli podawać, ile zarabiają, a także nie wpisywali wartości swoich nieruchomości.
Ireneusz Głowacz (26 l.), bezrobotny z Sokołowa Podlaskiego: Na mnie praca nie czeka!
- To skandal, że posłowie po zakończonej kadencji mają gotowe stanowiska pracy. Ja muszę codziennie przychodzić do urzędu pracy, by coś dla siebie znaleźć. Tak nie może być, że poseł idąc do Sejmu, pozostawia sobie stanowisko, na które wróci, jak go nie wybiorą. Dlaczego wszyscy nie są traktowani równo? Czy my mamy inne żołądki od posłów i senatorów? Ja już dwa lata szukam pracy. Skończyłem technikum samochodowe i kręcę się po urzędzie pracy, zamiast naprawiać samochody. To szybko trzeba zmienić. Poseł, kiedy odejdzie z parlamentu, powinien szukać sobie pracy jak przeciętny Kowalski.