Na szyi pozostał jeszcze ślad po ataku szaleńca i późniejszej operacji, ale Paweł Kowalski może mówić o prawdziwym szczęściu. Żyje, może normalnie jeść i pić i czego najbardziej obawiali się lekarze, nic nie stało się z jego głosem. Asystent posła Jagiełły mówi normalnie, bo nóż nie uszkodził strun głosowych.
Przeczytaj koniecznie: Pogrzeb Marka Rosiaka. Prezydent Komorowski i prezes Kaczyński nie pogodzili się nad trumną zmarłego
Jedyne „pozostałości” po traumatycznych chwilach w połowie października to niedowład stopy. To efekt porażenia paralizatorem. Ale i on ustąpi – twierdzą lekarze z łódzkiego szpitala.
Ekspresowa rehabilitacja
Paweł Kowalski doszedł do pełni zdrowia w ekspresowym tempie. Gdy 16 października trafił do szpitala z poważną raną szyi, nie wiadomo było jak długo zajmie mu powrót do pełni sił. Okazał się jednak, że 39-letni mężczyzna bardzo szybko „pozbierał się” po operacji i dwugodzinny zabiegu tracheotomii. Szpital opuścił po dwóch tygodniach.