- Odpowiedziałem, że to dobrze, bo jestem zwolennikiem spokojnego załatwiania spraw. Oczywiście dodałem, że potrzebuję czasu, bo nie mam pod ręką kilku czy kilkunastu milionów i, że spróbuję taką sumę zebrać. (...) Dwa dni później zostałem zwolniony. Coś się tutaj kompletnie nie zgadza - mówi były redaktor naczelny Uważam Rze w wywiadzie dla Wprost.
Okazuje się także, że tygodnik był dochodowy. A zyski z reklam wynosiły 7 milionów złotych. - Jeśli policzymy razem Uważam Rze i Uważam Rze historia to było bardzo dochodowe przedsięwzięcie. Samo Uważam Rze zresztą też. Do końca 2012 roku mieliśmy zebrać z reklam 7 mln złotych.
Lisicki dodał także, że decyzja przełożonych jest irracjonalna. - Żeby mieć reklamy, trzeba trochę pobyć na rynku. My byliśmy półtora roku. Dynamika wzrostu dochodów z reklam była niesamowita z kilkuset tysięcy do kilku milionów. Z punktu widzenia biznesu wydawniczego zabijanie Uważam Rze było posunięciem całkowicie nieracjonalnym.
Jak pisaliśmy na se.pl, Paweł Lisicki został odwołany ze stanowiska redaktora naczelnego Uważam Rze pod koniec listopada. Nowym naczelnym został Jan Piński. Z pracy w tygodniku solidarnie z byłym naczelnym, odeszło także kilka osób.