PE będzie lepiej kontrolował instytucje unijne

2009-09-19 10:00

Specjalnie dla „Super Expressu” Jerzy Buzek mówi o priorytetach przewodniczą całego Parlamentu Europejskiego

"Super Express": - Europarlament wybrał Portugalczyka Jose Manuela Barroso na szefa Komisji Europejskiej. Pan należał do zwolenników szybkiego wyboru szefa Komisji. Dlaczego?

Jerzy Buzek: - Unia nie ma czasu do stracenia. Nie może marnować kolejnych miesięcy na polityczne negocjacje, gdyż stoi przed nią zbyt wiele wyzwań. Mamy ukonstytuowany parlament, mamy sprawną prezydencję szwedzką, ale nie mieliśmy Komisji. A bez niej nie jesteśmy w stanie odpowiednio reagować. Właśnie dlatego chciałem jak najszybszego zakończenia personalnych gier wokół tego stanowiska. Bez szefa Komisji nie można powołać nowych komisarzy, a dotychczasowi są skrępowani, gdyż nie mogą podejmować daleko idących decyzji.

- Unia była do tej pory ciałem charakteryzującym się raczej żółwim tempem podejmowania decyzji. Co się zmieniło?

- Unia musi być sprawna, bo pojawił się kryzys gospodarczy i finansowy, wzrost bezrobocia, problem bezpieczeństwa energetycznego. Jest sprawa kryzysu demograficznego i wyboru reakcji na ten fakt. Nakłada się na to pytanie, w jaki sposób się integrować - czy problemy demografii mamy przezwyciężyć sami, czy w tej kwestii polegać także na imigrantach. Są też sprawy związane z ociepleniem klimatu, chociaż w Polsce ten temat nie jest szczególnie zauważany.

- W przemówieniu inauguracyjnym zapowiedział pan zwiększenie zarówno ustawodawczej, jak i kontrolnej roli Parlamentu Europejskiego. To może nie przypaść do gustu Komisji bądź politykom poszczególnych państw Europy…

- To nie jest kwestia podobania się bądź nie. Politycy w Europie sami zgodzili się na ten kierunek zmian w traktacie z Lizbony. Nadaje on Europarlamentowi znacznie większe uprawnienia odnośnie budżetu, współdecydowania o niemal każdej unijnej sprawie, np. o wydatkach na rolnictwo. To duży zakres władzy, ale przecież już dziś ponad 50 proc. prawa obowiązującego w UE powstaje właśnie w Brukseli i Strasburgu. Po wejściu w życie traktatu parlament, jako jedyna instytucja unijna wybierana demokratycznie, stanie się jeszcze bardziej istotny.

- Wracam do kwestii akceptowania większych kompetencji PE. Politycy wykazują w ostatnim czasie raczej niechęć do poddawania swoich decyzji jakiejkolwiek kontroli, również kontroli wyborców. Obawiają się referendów. Traktat z Lizbony świadomie przeprowadzano przez parlamenty krajowe, niemal otwarcie potwierdzając w ten sposób obawy o powtórzenie się fiaska referendów we Francji w Holandii czy Irlandii.

- Problem demokratycznego udziału i pewnej nieufności jest niestety głębszy niż tylko w odniesieniu do instytucji europejskich. To także kwestia poszczególnych krajów. Proszę zwrócić uwagę, jak niska jest frekwencja choćby w Polsce w wyborach parlamentarnych czy samorządowych. Przekłada się to też na Unię, która jest nieco bardziej skomplikowanym tworem niż państwa narodowe. W tej kwestii osłabia ją też fakt, że politycy w Brukseli są dalej od wyborców niż rząd i parlament w Warszawie, Berlinie czy Paryżu. Właśnie dlatego chcemy zreformować UE, by obywatele mogli lepiej zrozumieć, co się dzieje w Brukseli, na co wpływają decyzje podejmowane przez wysłanych tu przez nich polityków. Zrozumieć, że te decyzje zależą także od nich. Traktat z Lizbony wychodzi zresztą naprzeciw tym, którzy krytykują brukselską biurokrację i brak demokratycznej kontroli nad decyzjami Komisji i innych urzędów.

- Zbliża się kolejne referendum w Irlandii, gdzie traktat przepadł za pierwszym razem właśnie z woli wyborców.

- Tak było, ale Irlandczycy potraktowali tamto referendum raczej jako wotum nieufności wobec własnego rządu, który był wyjątkowo niepopularny. Często tak bywa - i nie można mieć o to do wyborców pretensji - że nie mając zbyt często możliwości do wyrażania sprzeciwu wobec polityków, wykorzystują i takie okazje. Politycy muszą sobie zdawać sprawę z tego, że wyborcy zawsze mają rację. Trzeba im jednak umieć wytłumaczyć, jaki jest cel tych zmian i referendum.

- Ostatnie wyniki sondaży zapowiadają przyjęcie traktatu. Skąd ta zmiana nastawienia Irlandczyków?

- Sądzę, że chęć głosowania na "tak" jest efektem spokojnego wyjaśniania i zrozumienia podstawowych kwestii związanych z Lizboną. Sam właśnie w tym celu pojawiłem się w Irlandii i przekonywałem, że 2 października nie będą głosowali nad popularnością i sprawnością własnego rządu, lecz przyszłością całej Europy. I jestem przekonany, że teraz poprą traktat z Lizbony. Rozmawiał Mirosław Skowron

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają