Dewiant dokonał brutalnego gwałtu na jej psychice, bo Kasia już nigdy nie zapomni o tym, co jej zrobił. Na szczęście pedofilowi nie ujdzie to bezkarnie. Wpadł i będzie sądzony.
Kasia była z mamą na niedzielnej, popołudniowej mszy. W drodze powrotnej na chwilę się rozstały. Wtedy obok ładnej, ciemnowłosej dziewczynki zatrzymał się dostawczy mercedes.Ufna Kasia nie miała pojęcia, że grozi jej wielkie niebezpieczeństwo i za chwilę wpadnie w łapy obleśnego pedofila.
- Chodź tu, dziewczynko, pomożesz mi przesunąć walizkę - łysawy Janusz K. podstępem zwabił uczynną 9-latkę do swojego auta.
Potem bydlak wywiózł ją w ustronne miejsce i zaczął realizować swój obrzydliwy plan. Zboczeniec rozebrał się i przez blisko godzinę swoimi obleśnymi łapskami obmacywał przerażone dziecko, zaspokajając swoje chore żądze. Teraz zboczeniec twierdzi, że pozwolił odejść dziewczynce, ale niewykluczone, że sama zdołała uciec swojemu oprawcy.
Po powrocie do domu zrozpaczona i zapłakana Kasia opowiedziała rodzicom o koszmarze, jaki przeszła. Zaalarmowana policja nie musiała długo szukać dewianta. Janusz K. tak szybko chciał uciec z miejsca przestępstwa, że spowodował stłuczkę. Wezwana policja skojarzyła, że to jego rysopis Kasia podała rodzicom. Za zboczeńcem zatrzasnęły się kraty aresztu. Policja ustaliła, że Janusz K. mieszka w Katowicach, ma żonę i dorosłą córkę. Pracuje w Holandii, w firmie zajmującej się przetwórstwem wędliniarskim. W dniu, w którym porwał Kasię, miał wrócić do Holandii. Niewykluczone, że pokonując długą trasę, zboczeniec niejednokrotnie polował na inne, nieświadome zagrożenia dzieci.
- To cud, że moja córka przeżyła - mówi roztrzęsiona mama Kasi. Kobieta nie może otrząsnąć się z ciężkiego szoku.
Za uprowadzenie i wykorzystanie bezbronnego dziecka obrzydliwemu pedofilowi grozi 8 lat więzienia. Stanowczo za mało.
PS Imię dziewczynki zostało zmienione