Pasażerowie jadący metrem 19 marca około 9 rano, na moment wstrzymali oddech. W pędzących wagonach między stacjami Stokłosy i Imielin nagle otworzyły się wszystkie drzwi z jednej strony składu pociągu.
Jak podaje TVN Warszawa, specjalna komisja, która badała zdarzenie prawie dwa tygodnie, wykluczyła awarię. Jako bezpośrednią przyczynę tego zdarzenia uznano... błąd człowieka. Eksperci mówią jednym głosem: to nie była żadna awaria!
- Przyczyną otwarcia drzwi z całą pewnością nie był defekt techniczny. Niestety, w tym przypadku zawinił człowiek - tłumaczy rzecznik metra, Krzysztof Malawko.
Zawieszony w pracy maszynista dostał już wypowiedzenie. Jak tłumaczy zarząd metra, takiego błędu po prostu nie można wybaczyć. Zanim drzwi się otworzą, trzeba wykonać minimum dwa ruchy: zdjąć blokadę i nacisnąć przycisk.
Aż strach pomyśleć, co mogłoby się stać, gdyby któryś z pasażerów opierał się akurat o drzwi.