Nie wiadomo co tak naprawdę jest w rosyjskim raporcie MAK – wciąż jest on tajny. Edmund Klich, polski akredytowany przy MAK, a nawet komisja MSWiA nie ukrywają jednak, że nie jest on bez wad. Do 2100 stron zgłoszono już blisko 150 kart uwag!
Przeczytaj koniecznie: Pomnik ofiar Smoleńska w Warszawie: Będzie sonda – już w styczniu
W dodatku nie chodzi tu o błahe rozbieżności: – To nie tylko dyplomatyczna różnica zdań, ale podkreślenie różnic na temat faktów i analizy skutków tego, co się zdarzyło – wyjaśniał w TVN24 Jerzy Miller.
Z przecieków wynika, że podstawowa wada rosyjskiego raportu to wiele odwołań do nieznanych w Polsce dokumentów. Trudno oceniać wnioski śledczych z Rosji nie znając dowodów, a dochodzi do tego jeszcze kwestia formalna. Wszystkie dowody powinny dotrzeć do Polski – gwarantuje to Konwencja Chicagowska.
Patrz też: 7 błędów śledztwa smoleńskiego
Właśnie dlatego mecenas Rafał Rogalski, pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy, w tym Jarosława Kaczyńskiego nie przebiera w słowach:
- Już wiemy, że Rosjanie napisali swój raport na podstawie nieznanych nam dokumentów. To radykalne złamanie prawa, konwencji chicagowskiej – mówi Rogalski w rozmowie z dziennikiem „Fakt”.