Po kilku godzinach żebraczka podniosła się z kolan. Odeszła kawałek i jedzenie, które otrzymała od ludzi... wrzuciła do kosza na śmieci. Wszystko zarejestrowały kamery monitoringu. - Ta kobieta została potraktowana jak człowiek w potrzebie, a perfidnie oszukała darczyńców. To już lepszy jest człowiek, który szczerze prosi o datki na piwo - denerwuje się Jan Szczęśniewski, prezes Śląskiego Banku Żywności. Mirosław Górka, wicedyrektor rybnickiego Ośrodka Pomocy Społecznej, przypomina badania nad żebractwem przeprowadzone w Polsce. - Wynika z nich, że ok. 80 proc. zajmujących się tym ludzi traktuje żebractwo jako dochodowy biznes. Ale nie możemy z góry zakładać, że osoba prosząca o pomoc nas oszukuje. Nie musimy dawać datku, ale powinniśmy się interesować ludzkim losem - mówi.
Zobacz także: Bełchatów: Czad w agencji towarzyskiej zabił pracownicę