- Bombę chciał zbudować - komentują internauci i dziwią się, że rodzice pozwalali chłopakowi na chemiczne brewerie.
- Bzdura! - odpowiadają mieszkańcy podkrakowskiej wsi Zagacie, gdzie państwo C. mają letniskowy domek. - To porządna katolicka rodzina, ludzie wykształceni. A chłopak był geniuszem, wszystko go interesowało - dodają.
Janek, uczeń katolickiego gimnazjum im. św. Rodziny z Nazaretu w Krakowie, od dawna pasjonował się chemią i naukami ścisłymi. Syn akademickiego nauczyciela i lekarki brał udział w konkursach i olimpiadach, prowadził fachowego bloga, udzielał korepetycji młodszym kolegom. Lubił dzielić się swoją wiedzą.
- Podjąłem postanowienie. Co tydzień będę opisywał dziesięć zjawisk chemicznych, które chcielibyście zrozumieć - napisał jakiś czas temu na swoim blogu. Niestety, swojego postanowienia nie już nie zrealizuje, bo fascynacja chemią i pirotechnicznymi nowinkami zaprowadziła go do grobu.
Tego dnia, jak co tydzień, wypoczywał z rodzicami i bratem na działce w Zagaciu. Po obiedzie poszedł na tyły domu, gdzie przeprowadzał eksperymenty. Prawdopodobnie tym razem próbował skonstruować petardę i wywołał eksplozję, która go zabiła.
Wiadomo, że już wcześniej konstruował petardy i flary. Sporo opakowań po środkach do ich wyrobu policjanci znaleźli na terenie letniska. Nie wszystkie substancje były ogólnodostępne. Niektóre z nich młody chemik musiał zakupić nielegalnie. Gdzie? U kogo? Na te pytania usiłują odpowiedzieć śledczy.