Jaki był szczyt optymizmu w PRL? Przeskoczyć w Peweksie przez ladę i poprosić o azyl polityczny! Właśnie takie było ówczesne wyobrażenie o sklepach z charakterystyczną literką P, które kojarzyły się z Zachodem. Eleganckie wnętrze, charakterystyczny zapach i półki uginające się od towarów. Tego, co tam sprzedawano, nie było w żadnym komunistycznym sklepie.
Guma Donald, mydełko Fa i Żytnia za dolara
A można było tam kupić prawie wszystko: od odzieży, tkanin, artykułów spożywczych poprzez alkohole, kosmetyki, zabawki do sprzętu RTV i AGD, samochodów i materiałów budowlanych. Była tam coca-cola, papierosy Camel i Marlboro, brandy Napoleon, guma do żucia Donald, baton Mars i Snickers, mydełka Palmolive i Fa, klocki Lego, telewizory Sanyo, magnetowidy Gold Star oraz dżinsy Wrangler, Rifle i Montana.
A propos dżinsów - w połowie lat 70. kosztowały w Peweksie ok. 10 dolarów. Połowę tego trzeba było zapłacić za butelkę słynnej i cenionej whisky Johny Walker. Z kolei nasza polska "półlitrówka" Żytniej kosztowała ok. 80-90 centów. Najmniej, bo kilkanaście centów, kosztowały słodycze.
Peweksy powstały w 1973 r. z przekształcenia sklepów dewizowych banku PKO. Tworząc je, komunistyczne władze z towarzyszem Edwardem Gierkiem na czele wpadły na pomysł, że skupią od obywateli waluty. Pomysł w sumie prosty i dzięki zarabianiu na marży opłacalny. Nie trzeba było też eksportować niektórych naszych towarów na Zachód. Wystarczyło je sprzedawać obok zagranicznych w Peweksie.
Ceny w Peweksie ustalane były w oparciu o dolara amerykańskiego. I to dolarami można było w nim płacić. Kasy przyjmowały też wszystkie waluty wymienialne oraz bony towarowe PKO. W 1983 r. Pewex miał przychody 250 mln dolarów, z czego jedna trzecia miała trafić do kasy państwa. W świat puszczono komunikat: "Za dolary z Peweksu kupiono 4,5 tys. ton ziarna kakaowego, dzięki czemu dzieci jadły czekoladę i cukierki". Chwalono się wtedy, że jeden Pewex daje gospodarce znacznie większe wpływy niż cały zagraniczny ruch turystyczny z krajów kapitalistycznych. Nietrudno odgadnąć, że Peweksy największe zyski czerpały ze sprzedaży wódki - Żytnia i Wyborowa schodziły jak ciepłe bułeczki...
Czinć many, a nie czejndż many
Peweksy oprócz poczucia luksusu wyhodowały cinkciarzy, czyli nielegalnych handlarzy walutą. Chyba każdy, kto przechodził obok markowej sieci sklepów, był zagajony przez panów w skórach, z sygnetem na palcu i o nieruchomej twarzy. Sygnałem do wymiany waluty było słynne "czinć many". Dlaczego "czinć many", a nie właściwa wymowa "czejndż many" (wymienić pieniądze)? Bo dla większości z nich znajomość języka angielskiego była jak dla wielu Polaków kupno czegoś w Peweksie, czyli czymś niedostępnym.
Peweksy zniknęły w 2003 roku. Przeniosły się do Włoch. Ale nie jako kioski dewizowe, ale sieć supermarketów. Na Półwyspie Apenińskim do tej pory dziwią się polskim turystom robiącym sobie zdjęcia na tle logo Peweksu...
Już w poniedziałek
Dlaczego w PRL brakowało papieru toaletowego