Był późny wieczór, gdy Paweł Grzesik dostał wezwanie do ciężko chorej staruszki. Ratownik wskoczył do karetki razem z kierowcą. Interesowało go tylko jedno - zdążyć na czas. W najgorszych snach nie przypuszczał, że zamiast walki o życie chorej przyjdzie mu stoczyć walkę z bandytami.
Przeczytaj koniecznie: Kraków: 14-latki zatruły się wódką z rozpuszczalnikiem, bo chciały się szybciej upić
Gdy karetka zatrzymała się przy ul. Wawelskiej, podeszło do niej trzech młodych mężczyzn. Zaczęli kopać w samochód. Pan Paweł osłupiał ze zdumienia.
- Co wy robicie?! - krzyknął do podpitych napastników, wyskakując z karetki. Próbował podejść do tylnych drzwi auta, by wyciągnąć sprzęt ratowniczy. W tym momencie otrzymał pierwszy cios w twarz.
Waldemar G. (18 l.), Daniel U. (19 l.) i Mateusz J. (17 l.) zachowywali się tak, jakby nie słyszeli próśb i krzyków napadniętego. Dwóch bandytów okładało ratownika po głowie. Trzeci zaatakował od tyłu. Paweł otrzymał mocny cios w kręgosłup. Upadł na asfalt.
- Poczułem potworny ból - opowiada ratownik, który z podejrzeniem wstrząśnienia mózgu trafił do szpitala. - Próbowałem jakoś doczołgać się do karetki i tam schować. Ale napastnicy atakowali mnie coraz zacieklej.
Przeczytaj koniecznie: Radom. Szczypiorniści skatowali człowieka (prawie) na śmierć
Bandyci przez dobrych kilka minut kopali ofiarę po głowie. W tym czasie staruszka czekała cały czas na pomoc. Widząc, co się dzieje, kierowca karetki zadzwonił na policję. Poprosił też o drugi ambulans dla chorej staruszki. Zdawał sobie sprawę z tego, że skatowany ratownik nikomu już nie będzie w stanie pomóc.
Niestety, dla kobiety było już za późno. Zmarła. Czy przeżyłaby, gdyby ratownika nie zaatakowali bandyci? - Kobieta ciężko chorowała i na razie za wcześnie, żeby mówić, czy opóźnienie pomocy medycznej miało wpływ na jej śmierć - mówi Maria Wierzejewska-Raczyńska, prokurator rejonowy z Piły.
Rodzina zmarłej staruszki na razie nie złożyła w prokuraturze wniosku o ściganie bandytów. Paweł Grzesik wciąż przebywa w szpitalu. - Źle się czuję, bardzo boli mnie głowa - mówi "Super Expressowi".
Waldemar G., Daniel U. i Mateusz J. usłyszeli już zarzuty pobicia i zniszczenia mienia. Ten ostatni mężczyzna to prawdziwy bandyta, który na przestępczą ścieżkę zszedł, gdy miał raptem 12 lat. Przebywał zresztą w poprawczaku, a w Pile znalazł się, bo dostał świąteczną przepustkę. Prokuratura wysłała do sądu wniosek o areszt dla wszystkich trzech.