Sukces pierwszy. Udana polityka historyczna. Rząd RP przez dwa tygodnie skutecznie bronił nas przed kłamstwami rosyjskich kręgów oficjalnych (politycy, koncesjonowani historycy, reżyserzy i dziennikarze), że wybuchowi II wojny światowej winna jest Polska. Najpierw wymordowaliśmy sowieckich jeńców w 1920 r. i zaanektowaliśmy białoruskie i ukraińskie ziemie, nazywając je obłudnie Kresami Wschodnimi. Następnie w 1934 r. sprzymierzyliśmy się z Hitlerem przeciwko Związkowi Sowieckiemu (ale nic w tym dziwnego - w końcu Piłsudski też był faszystą). A paktem Ribbentrop-Mołotow Rosja obroniła Polskę przed... Niemcami. Politycy PO dali zdecydowany odpór - stwierdzili, że na te "bzdury" w ogóle nie warto odpowiadać. Decydującym "ciosem" dla fałszerzy była reakcja wiceszefa MSZ Andrzeja Kremera, który oświadczył, że z rosyjską wizją historii "nie do końca się zgadzamy".
Sukces drugi. Przyjazd na Westerplatte przywódców Wielkiej Brytanii i Francji - naszych aliantów czasu wojny. Bo cóż to za doniosła chwila, kiedy możemy gościć: zamiast premiera Browna - jego szefa MSZ, a zamiast prezydenta Sarkozy'ego - mało znaczącego w systemie francuskim premiera. Jesteśmy szczególnie dumni, że hołd pierwszemu państwu, które w 1939 r. stawiło czoło Hitlerowi, złoży wysoki przedstawiciel obecnej administracji amerykańskiej w osobie byłego (!!!) sekretarza obrony USA Williama Perry'ego, który swoją funkcję pełnił 12 lat temu i to przez niepełną kadencję. Ale starania o przyjazd Obamy byłyby przejawem naszych kompleksów - oznajmił szef gabinetu politycznego premiera Nowak.
Sukces trzeci. Prywatyzacja stoczni. Zainteresowanie kupnem naszych zakładów było tak wielkie, że w szranki stanęło aż dwóch inwestorów - kiedy pierwszy się wycofał, od razu pojawił się drugi. Tylko przypadkiem obaj są związani z rządzącymi Katarem szejkami. Było też kilka terminów zapłaty, ale to też żaden powód do obaw - widać rząd walczy o najlepszą cenę. Nic dziwnego, że premier jest zadowolony z ministra Grada, bo gdyby nie był, przecież by go odwołał - nawet to zapowiadał.
Sukces czwarty. Sfinalizowanie umowy o tarczy antyrakietowej. I nie jest tu istotne, czy instalacja jest Polsce potrzebna, czy obroni nasz kraj, czy tylko USA. Po prostu doceniamy fakt, że PO tak pięknie i skutecznie kontynuuje politykę poprzedników. Byłbym zapomniał - na osłodę dostaniemy patrioty, ale... nieuzbrojone.
Sukces piąty, spinający cztery poprzednie. Doskonała polityka informacyjna. W ciągu 20 lat historii III RP nie było rządu, który na bieżąco i tak dogłębnie informowałby Polaków o swoich poczynaniach. Szczególnie w sprawie wspomnianych stoczni - codziennie byliśmy bombardowani informacjami, z kim rząd rozmawia i czego właściwie dotyczy umowa.
Jaki wniosek? Rząd albo z nieznanych powodów ukrywa swoje sukcesy, albo - co bardziej prawdopodobne - tych sukcesów nie ma.