Było gorące popołudnie, gdy zwyczajny gwar odpoczywających ludzi przeszyło rozpaczliwe wołanie o pomoc. Policjantka wiedziała, że każda chwila wahania może zaważyć na losie tonącego. Norbert M. (19 l.) przegrywał już walkę o życie, z toni widać było jedynie jego zaciśniętą z niemocy i przerażenia dłoń. W ułamku sekundy była już w wodzie.
- Już się nie wyrywał, nie miał zupełnie sił. Cały zsiniał - opowiada sierż. Naruk, najlepsza pływaczka wśród polskich policjantów.
Patrz też: Białystok. 15-letni Marcin złamał kręgosłup na kąpielisku i ostrzega: Nie skaczcie do wody,tak jak ja!
To wyjątkowe zrządzenie losu, że policyjna łódź motorowa patrolująca cały zalew przepływała właśnie tamtędy. Chłopak był nad wodą z dziewczyną, spacerowali po płytkiej wodzie. Gdy jego ukochaną chwycił skurcz i zeszła na głębszą wodę, ruszył za nią, choć nie umiał pływać. Dziewczynie nic się nie stało, ale zdradliwe dno podlubelskiego jeziorka sprawiło, że Norbert trafił na głębię.
- Każdy zachowałby się tak samo. To dobrze, że nic poważnego mu się nie stało - mówi bohaterka.
Najgorsze i wyjątkowo niesmaczne jest to, że mówi tak również ocalony nastolatek.
- Nic wielkiego się nie stało, po co robić z tego aferę - wzrusza ramionami. - Nie ma za co dziękować - ucina.