Prokuratura ustaliła, że cztery miesiące temu kobieta podała płaczącemu dziecku smoczek od butelki, którym maluch się zadławił. Dziecko uratowali lekarze z innego szpitala, którym w ostatniej chwili udało się wyjąć smoczek z przełyku dziecka. 55-letnia kobieta w dalszym ciągu nie przyznaje się do winy. Odmówiła też składania wyjaśnień. Grozi jej do dwóch lat więzienia. Do czasu wyjaśnienia sprawy została odsunięta od pracy.
Pielęgniarce grożą dwa lata za kratami
2009-10-06
7:00
Zarzut nieumyślnego narażenia życia noworodka usłyszała pielęgniarka z łódzkiego szpitala imienia Madurowicza - podało RMF FM.