SMIERĆ LEPPERA: Pielgrzymki do grobu Andrzeja Leppera ZDJĘCIA

2011-08-23 16:40

Grób Andrzeja Leppera (+57 l.) ugina się pod ciężarem kwiatów. Co chwilę ktoś tu przychodzi, kładzie wiązankę, zapala znicze, modli się. Mimo że od pogrzebu szefa Samoobrony minęły prawie dwa tygodnie, ludzie ciągle tu pielgrzymują, nie mogąc się pogodzić ze śmiercią polityka. - Nikt nie wierzy w samobójstwo - mówią jednogłośnie.

Nie ma chwili, by przy grobie Andrzeja Leppera nikogo nie było. Mieszkańcy Krup, gdzie pochowany został wicepremier z Samoobrony, przyznają, że często przy mogile widzą jego syna i żonę, którzy nie mogą pohamować łez. Zaglądają tu miejscowi, ale przyjeżdżają także turyści, którzy chcą na własne oczy zobaczyć miejsce wiecznego spoczynku Leppera.

- Tak. Jestem tu często. Dla nas, mieszkańców Krup, rolników śmierć Andrzeja to wielka strata - mówi Mieczysław Dziuba (55 l.), który od polityka Samoobrony kupił maszynę rolniczą. - Jak był na wsi, to zawsze można było z nim zagadać. Jak jeszcze był w rządzie, to przekazywał nam informacje z Sejmu. Wiedzieliśmy wszystko z pierwszej ręki. Naprawdę on dużo dla rolników zrobił. I do końca był chłopem z krwi i kości. Dlatego przychodzę na jego grób. Często widzę też i jego żonę i syna. Ale schodzę im z drogi, nie zagaduję. To dla nich ciężki czas, a i roboty w polu dużo - dodaje Dziuba.

Chwilę później do grobu podchodzi Sławomir Czyż (43 l.), mieszkający obecnie w Kędzierzynie-Koźlu. Na cmentarzu odwiedzał rodzinny grób. - Jak mógłbym i tu nie przyjść? Znałem go, rozmawiałem z nim. Zawsze, jak tylko będę odwiedzał rodzinę, będę przychodził przywitać się z Andrzejem - dodał.

Mija kilka minut i przy grobie szefa Samoobrony zjawiają się kolejne osoby - rodzina państwa Patelskich z Mieściska w Wielkopolsce. Są to rolnicy, którzy w trakcie urlopu przyjechali do Krup na cmentarz. - Lepper walczył o lepszą przyszłość dla rolników. Gdy on był ministrem, to my czuliśmy w nim oparcie. Czuliśmy się mocni, dlatego należy się jemu nasza pamięć - mówią zgodnie. Po chwili do grobu podchodzą kolejni ludzie. I kolejni, kolejni...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki