W ciągu jednej nocy dom, w którym w Janczewie koło Gorzowa Wielkopolskiego mieszkała rodzina Wroniaków, płonął dwa razy. Pierwszy pożar wybuchł wieczorem. Płomienie zauważył krzątający się po podwórzu syn gospodyni Dawid Wroniak.
Akcja gaśnicza trwała do drugiej w nocy. Kiedy, jak się wydawało, ogień ugaszono, strażacy odjechali. - Kazali nam pilnować domostwa i natychmiast ich zawiadomić, gdybyśmy zauważyli nawet najmniejszy dymek - wspomina syn gospodyni.
Ale wyczerpani domownicy słaniali się na nogach. Nadpalone zostało tylko piętro domu, więc zmęczeni ludzie położyli się do łóżek na parterze. Do czujnego snu ułożył się też nieodstępujący rodziny w tych dramatycznych chwilach pies Logan. Słońce dawno już wzeszło, a potwornie zmęczeni ludzie spali jak zabici.
Tylko Logan wyczuł kolejny pożar. Otworzył oczy i zaczął nerwowo rozglądać się po pokoju, czując zapach dymu. Wielkim łbem zaczął trącać śpiących. Bez skutku. W końcu dał głos.
Głębokie szczeknięcie, jakie wydobyło się z przepastnej gardzieli pitbula, obudziłoby nawet umarłego. Śpiący skoczyli na równe nogi. Wszędzie było pełno czarnego, gęstego dymu. - Nie pamiętam nawet, jak wydostałam się z domu, staliśmy na podwórzu i z bezsilnością patrzyliśmy, jak płomienie w błyskawicznym tempie ogarniają cały dom - wspomina Dominika, pani Logana.
Ludzie ocaleli, ale w ogniowym piekle pozostał bohaterski pies. Nie zdołał wybiec na zewnątrz. Nadaremno jego pani oczekiwała, aby w drzwiach pojawił się wielki łeb pupila.
Tym razem strażacy nic nie działali. Cały dom strawiły płomienie.
Zobacz: Koszmarne ODKRYCIE koło Biłgoraja (woj. lubelskie). W spalonym aucie znaleziono zwłoki