Bo, po pierwsze - w żadnym innym mieście w Europie takiego nie ma. A po drugie - można by "wykiwać władze Warszawy". - Dotąd rozmowy z ratuszem o postawieniu Łuku Triumfalnego na działce w stolicy nie dały rezultatów. Oni sabotują tę akcję i ten pomysł, odkładają, mieszają, kręcą i pomnika nie chcą - kwituje artysta. Podchwycił więc pomysł architekta Marka Skrzyńskiego, współpracującego z Towarzystwem Patriotycznym, by ulokować kolosa w wodzie.
Wówczas przy uzyskiwaniu pozwolenia na budowę można byłoby ominąć urząd miasta, bo rzeką włada Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej.
-Trudno tu mówić o jakimkolwiek omijaniu urzędu. Zgodę na lokalizację pomników wyraża rada miasta, niezależnie , czy w nurcie Wisły, czy gdzieś indziej. A Łuk Triumfalny byłby pomnikiem - stwierdza wiceprezydent Michał Olszewski.
Czy zatem gigant ku chwale zwycięstwa z 1920 roku powstanie?
Miejscy urzędnicy oceniają, że nie jest to niemożliwe, ale trudne w realizacji. - Gdy budowaliśmy bulwary, uzyskanie pozwoleń zajmowało dwa lata - zwraca uwagę Michał Olszewski. Tymczasem zwolennicy łuku chcieliby zdążyć do 2020 roku.