Przez znajomych Adrian nazywany był fircykiem. Był gotów na wszystko, byle tylko komuś zaimponować. Ale kiedy kupił używanego peugeota 406, zupełnie mu odbiło. Nazwał go francuskim ferrari i zaczął się chwalić, że po flaszce sam Kubica nie ma z nim szans.
Jeździł po pijaku
Często udawał rajdowca na wąskich drogach wokół Nowej Pasłęki (woj. warmińsko-mazurskie). Wielokrotnie robił to pod wpływem alkoholu. Długo udawało mu się wychodzić z tych wyścigów bez szwanku. Aż do feralnego dnia, kiedy pojechał z nim Paweł.
Przeczytaj koniecznie: Szok! Kierowca przeżył ten wypadek!
Auto pędziło z wielką prędkością. Nagle wyleciało z drogi na ostrym zakręcie. Potem koziołkując zatrzymało się w rowie. Stary peugeot w jednej sekundzie zamienił się w jedną wielką kupę pogiętej blachy. Strażacy musieli rozcinać metal specjalnymi piłami, żeby wydobyć znajdujących się wewnątrz chłopaków.
Zginął na miejscu
Niestety, okazało się, że Paweł nie żyje. Zginął na miejscu. Adrian K. z wypadku wyszedł bez zagrażających życiu obrażeń. Prawdopodobnie prosto ze szpitala trafi do policyjnej celi. Grozi mu do ośmiu lat więzienia.