Krystian miał przed sobą całe życie i mnóstwo marzeń. Chciał być żołnierzem, prawdziwym wojownikiem. Wystarczył ułamek sekundy, by jego plany legły w gruzach. Pijany Kamil Z., pędząc w niedzielny październikowy wieczór swoim oplem tigra przez centrum Łodzi, wjechał na jedno ze skrzyżowań na czerwonym świetle i zmiótł z pasów dla pieszych Krystiana i 63-letnią kobietę. Chłopiec zginął tuż pod swoim domem, gdy wracał ze spaceru z psem. Niedaleko mieszkała też druga ofiara.
Czytaj: Rozpacz rodziców Krystianka z Łodzi. Mój synek już nigdy nie powie: kocham cię mamo!
Auto Kamila Z. zatrzymało się kilkadziesiąt metrów dalej, gdy uderzyło w zaparkowany na poboczu samochód, a następnie stanęło w płomieniach. Kierowca w wydychanym powietrzu miał ponad 2 promile alkoholu. W trakcie śledztwa biegli ustalili, że w miejscu tragedii, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 kilometrów na godzinę, opel pędził dwa razy szybciej.
Sąd w Łodzi zdecydował, że sprawca tej tragedii najbliższe 12 lat spędzi w więzieniu. Dostał też dożywotni zakaz prowadzenia pojazdu. Choć wyrok jest najwyższy z możliwych za takie przestępstwo, ojciec chłopca Grzegorz Smolarek (42 l.) nie ukrywa, że jest zbyt łagodny. - Dla niego po prostu nie ma kary - mówi. - On teraz będzie żył na nasz koszt, a my już do końca naszych dni będziemy cierpieli.