Robert Z. wybrał się wraz z żoną do teścia. Tam bawili się świetnie aż do trzeciej nad ranem. Mężczyzna - chociaż wiedział, że będzie prowadził - sięgał po kieliszek za kieliszkiem. A potem jak gdyby nigdy nic ruszył w drogę. Nic dziwnego, że nie zauważył w porę naczepy i z impetem uderzył w nią prawym bokiem. Niewinna kobieta zginęła na miejscu, a on trafił do szpitala.
- Sprawca wypadku miał we krwi 1,5 promila alkoholu - mówi Jolanta Zapaśnik-Wysocka z powiatowej policji w Golubiu-Dobrzyniu.
- Zabiłem własną żonę. Gdybym mógł cofnąć czas, wolałbym sam zginąć - rozpacza Robert Z. Ale za późno na te żale. Za spowodowanie śmiertelnego wypadku może spędzić za kratkami nawet 12 lat.