- Ich postępowanie było niedopuszczalne i nie może być tolerowane - uzasadnił swoją decyzję dyrektor szpitala Marcin Radzięta. Sprawę medyków bada Prokuratura Rejonowa w Limanowej, bo według rodziny 78-letniej kobiety, która zmarła w wyniku obrażeń głowy po upadku w domu, ordynator (55 l.) i anastezjolog (35 l.) byli pijani, kiedy przyjmowali ją do szpitala.
Zanim jednak na miejsce przyjechała zawiadomiona przez świadków zdarzenia policja, lekarze się ulotnili (na dyżurze zastąpili ich koledzy) i przez 30 godzin nie można było się z nimi skontaktować. Potem sami zgłosili się na policję tłumacząc, że... rozładowały im się komórki.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail