Ledwie zapomniano już o dziwnie zachowującej się w Sejmie posłance PiS Elżbiecie Kruk, a już pojawiły się doniesienia o kolejnych posłach dotkniętych "chorobą filipińską". Do Kancelarii Sejmu wpłynęło pismo od cypryjskiego hotelu, w którym opisano, jak Karol Karski i Łukasz Zbonikowski z PiS spędzali późne wakacje.
Zgodnie z tym, co napisano w zawiadomieniu, 25 listopada podczas pobytu na Cyprze obaj posłowie upili się i postanowili pojeździć sobie wózkami golfowymi. Zabawa musiała być przednia, bo straty oszacowano na ponad 10 tys. euro.
Co na to jeden z bohaterów, Karol Karski? - Naciągacze zadarzają się wszędzie - powiedział poseł, który odpowiada za dyscpylinę w PiS. - Jak mogliśmy prowadzić, jak to nie miało miejsca? - dodał. Jego zdaniem, zarzuty są wyssane z palca i ktoś po prostu "chce go naciągnąć na pieniądze". - Takie rzeczy się zdarzają w południowych krajach - zaznaczył.
Karski podał nawet dowód na niewinność swoją i partyjnego kolegi: sami poprosili policję o wyjaśnienie sprawy. - Rozmowa była miła, trwała około piętnastu minut. Zostaliśmy przeproszeni i poinformowano nas, że żadnych działań ze strony funkcjonariuszy nie będzie - powiedział.
Zupełnie inaczej pamiętają to jednak przedstawiciele hotelu. Ich zdaniem, Karski i Zbonikowski zasłonili się immunitetem poselskim i odmówili złożenia zeznań. Nie chcieli również poddać się testowi DNA, którego wyniki - według nich - byłyby jednoznaczne z odciskami DNA na wózkach.