Wczoraj od rana w łódzkiej prokuraturze trwały przesłuchania Agnieszki W. (35 l.) i jej partnera Tomasza R. (35 l.). Oboje zdążyli już wytrzeźwieć, więc śledczy na podstawie ich zeznań usiłowali odtworzyć zarówno bieg wydarzeń, jak i okoliczności, które doprowadziły do mrożących krew w żyłach scen. Wiele wskazuje na to, że Agnieszka W. od dawna była maltretowana przez partnera.
- Gdy ją zatrzymano, miała wyraźne otarcia na twarzy i sińce na tułowiu. Mówiła, że od około czterech miesięcy jest ofiarą przemocy domowej - relacjonuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Awantura wybuchła w nocy ze środy na czwartek. Policję ściągnęli na miejsce lokatorzy domu przy ul. Obrońców Westerplatte. Krzyki i płacz dziecka dochodzące z mieszkania na pierwszym piętrze były przerażające. - Oni sprowadzili się tu raptem tydzień temu i stale coś się u nich działo. Bili się czy co? - zastanawiają się sąsiedzi pary. Prawdopodobnie tak właśnie było, bo po alkoholu zarówno Tomasz, jak i Agnieszka stawali się agresywni. A tej nocy oboje solidnie wypili. Policjanci stwierdzili, że on miał blisko 2,5 promila, a ona prawie 2.
- Przekrzykiwali się. Z ich chaotycznych relacji wynikało, że w czasie poprzedniej awantury ona rzuciła w niego dzieckiem. Chłopczyk uderzył głową o komodę - opisują policjanci. Wiktorek trafił do łódzkiego szpitala. im. Marii Konopnickiej. Na szczęście jego obrażenia nie były groźne. Tymczasem rodzice usłyszeli zarzuty narażenia na szwank jego życia i zdrowia, a matka dodatkowo spowodowania obrażeń, za co grożą im pięcioletnie wyroki więzienia.