Kamil S. przyznał się wczoraj do winy. Usłyszał zarzut zabicia kobiety i trafił na trzy miesiące do aresztu. Twierdzi, że odjechał z miejsca wypadku, bo... nie przypuszczał, że potrącił człowieka.
- To największa tragedia w naszym życiu - mówią Alicja (68 l.) i Ryszard (70 l.) Iwaniccy. To ich córka, Wioletta Pawicka (40 l.), zginęła zabita przez 24-letniego pijaka. To oni teraz będą się opiekować ocalonymi wnuczkami - 14-letnią Julcią i 7-letnia Natalką.
Jak już pisaliśmy, do tragedii doszło w poniedziałek po południu. Pijany w sztok Kamil S. potrącił Wiolettę Pawicką i uciekł do domu. Tam znaleźli go policjanci. Nie szukali długo, bo na jezdni zostawił rejestrację auta. Zatrzymany początkowo próbował kręcić. Twierdził, że ktoś inny jechał jego samochodem. I że pił po wypadku, a nie przed nim. W końcu jednak wyznał prawdę...
Państwo Iwaniccy już przygotowują mieszkanie na przyjęcie dziewczynek. Mieszkają w małym domku w Lipowie na Podlasiu. To stąd właśnie wyjechała ich córka do Skawy.
Czytaj również: Kamień Pomorski. Teraz Julcia zamieszka z nami
Na przeprowadzkę w góry 40-latka zdecydowała się z powodu choroby płuc młodszej z córek. Dziewczynka pół roku temu dostała skierowanie do sanatorium w Rabce, więc pani Wioletta rzuciła pracę ekspedientki w sklepie w Sztabinie, znalazła stancję w Skawie i nową szkołę dla córek. Kobieta nie mogła przewidzieć, że w rodzinne strony wróci w trumnie...
Zobacz też: SKAWA: To KAMIL S. zabił Wiolettę P. Pijany gnoju! Zabiłeś im mamę! [NOWE FAKTY + ZDJĘCIA]
Dziadkowie dziewczynek nie są bogaci, żyją z jednej emerytury rolniczej. Miesięcznie dostają tylko 700 zł. Zapewniają jednak, że postarają się, by wnuczkom niczego nie brakowało. Rodzina na pewno pomoże...
Sąsiedzi starszych państwa z Lipowa są w szoku. - Ten morderca powinien zapłacić odszkodowanie rodzinie ofiar - twierdzą.
Pogrzeb pani Wioletty odbędzie się w najbliższą sobotę.