Pijanego diabli nie biorą, bo tylko w ten sposób można wytłumaczyć fakt, że wałach Siwy przeżył wypadek, którego sam był sprawcą. Co ważniejsze, przeżyła rodzina Doroty Bartoszewicz (30 l.), na samochód której rzuciło się otumanione zwierzę.
Przeczytaj koniecznie: Policjant i koń: Nie dam zjeść mojego partnera (ZDJĘCIA!)
Feralnego dnia pani Dorota wracała samochodem do domu w Solistówce (woj. podlaskie) wraz z mężem Wojciechem (32 l.) i synami - Jakubem (8 l.) i Gabrysiem (4 l.). Kiedy mijali stadninę koni w miejscowości Barszcze, siedząca za kierownicą auta kobieta dostrzegła kątem oka biegnącego poboczem potężnego wałacha rasy wielkopolskiej. Zwierzę nagle zatoczyło się i wpadło na szosę wprost na samochód rodziny.
- To były ułamki sekund - opowiada z przejęciem kobieta. Potężne cielsko zwierzęcia zwaliło się na maskę i przednią szybę auta, miażdżąc ją całkowicie niczym puszkę na napoje. A koń? Potrząsnął łbem, zerwał się na nogi i chwiejnym krokiem ruszył do lasu.
- Na szczęście nic nam się nie stało - mówi pani Dorota. Właściciel niesfornego Siwego został ukarany mandatem w wysokości 200 zł.