To cud, że nikt nie zginął w wypadku, do którego doszło w Środę Popielcową ok. godz. 23 na ul. Stacyjnej. Tuż po ostatniej mszy świętej ksiądz Grzegorz K. (wikary z kościoła pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny) wybrał się na suto zakrapianą imprezę do znajomego.
Najwidoczniej udzielił sobie dyspensy, bo trudno inaczej zrozumieć zachowanie duchownego, który chwilę wcześniej nawoływał z ambony do zachowania postu i wstrzemięźliwości. Po zakończonej biesiadzie duszpasterz wsiadł za kierownicę swojego opla i ruszył zygzakiem w kierunku plebanii. Kilka ulic dalej zjechał na przeciwny pas ruchu i zderzył się z jadącym z przeciwka terenowym land roverem. Być może to dla księdza jakiś znak od Boga, bo do wypadku doszło na wprost dawnej izby wytrzeźwień.
Na miejscu zaraz zjawiły się służby. Najpierw księdzem zajęli się ratownicy, którzy w karetce umyli mu twarz z krwi i przykleili plaster na nos. Z karetki musiał trafić do radiowozu i tu pojawił się problem, bo duchowny nie był w stanie pokonać na nogach krótkiego dystansu.
Zaprowadzony pod rękę do radiowozu ksiądz dmuchnął w balonik, który wykazał 1,2 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
W Białej Podlaskiej temat rajdu księdza pijaka stał się ze zrozumiałych względów popularnym tematem rozmów. Najmniej zdziwieni całą sprawą są dobrzy parafianie od Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Wiedzieli dobrze, że ich ksiądz ma problemy z alkoholem. Teraz dojdą do nich problemy z prawem. Za spowodowaną pod wpływem kolizję grożą mu 2 lata więzienia.
Zobacz także: Efekt wycinki drzew. Dramatyczne ZDJĘCIE wiewiórki w drzewie