- Do prokuratury wpłynął wniosek o dobrowolne poddanie się karze przez podejrzanego w tej sprawie. Zaproponował dla siebie cztery lata więzienia. Przystaliśmy na to. O wymiarze kary zadecydowały następujące przesłanki: przyznanie się do winy, skrucha sprawcy i to, że do tej pory nie był karany - tłumaczy Dariusz Bebyn, szef prokuratury rejonowej Bydgoszcz-Północ.
Czy ta łagodność wynika z tego, że ks. Stanisław F. to znana w mieście persona? Po powrocie z misji w Afryce został proboszczem jednej z bydgoskich parafii. To funkcja ze świecznika, znał wielu oficjeli, bywał na różnych uroczystościach. Nadużywał alkoholu, ale wszyscy przymykali na to oko. W końcu z jego uzależnieniem zaczął walczyć biskup. Najpierw odwołał Stanisława F. z probostwa. Gdy to nie poskutkowało, nakazał mu leczenie odwykowe.
Stanisław F. nie miał w sobie pokory. Uważał, że wie lepiej od swojego biskupa i nadal pił. W połowie maja jechał ul. Fordońską samochodem. W jego krwi buzowało 1,5 promila alkoholu. Wyprzedził auto, który zatrzymało się, by przepuścić na pasach pieszego. Zdzisław S. nie miał szans na ucieczkę przed rozpędzonym samochodem duchownego. Ciężko ranny trafił do szpitala, gdzie zmarł.
- Nie podoba mi się tak niska kara dla sprawcy tego wypadku. Ksiądz czy nie ksiądz, każdy powinien być tak samo traktowany. Czy teraz prokurator zawsze będzie się zgadzał na cztery lata więzienia dla kierowcy, który po pijaku postanowi wyprzedzić na pasach i zabije niewinnego człowieka? - mówi jeden z policjantów bydgoskiej drogówki.
Ksiądz wywołał BURZĘ. Teraz przeprasza za swój wpis i prosi o modlitwę "O dar mądrości dla mnie"
Polski ksiądz-kulturysta ma naśladowcę. Tam nikomu to nie przeszkadza [ZDJĘCIA]
Ksiądz-kulturysta Artur Kaproń wydał oświadczenie. Przeprosił za zgorszenie