Pijany pirat zabił mi wnusia

2008-09-12 5:50

W jednej chwili ten niebezpieczny bydlak Artur M. (28 l.) zniszczył szczęście rodziny. Kiedy pijany w sztok uciekał w Bydgoszczy (woj. kujawsko-pomorskie) przed policją, rozjechał malutkiego Filipka L. ( 5 l.), który szedł chodnikiem ze swoją mamą i tatą.

Chłopczyk nie przeżył tej masakry, jego ranni rodzice są w szpitalu. Pirat szaleniec został złapany. Od marca  był poszukiwany listem gończym. Gdyby gnił za kratkami, nie miałby szansy się napić i siąść za kierownicą!

- Boże, dlaczego?! Dlaczego Filipek nie żyje?! - zszokowana i zapłakana Janina Lewandowska (54 l.) z Nakła nad Notecią, babcia chłopczyka, nie może uwierzyć w to, że już nigdy nie przytuli do siebie swojego ukochanego wnuczka.

Jej syn Tomasz (28 l.) razem z żoną Kamilą (26 l.) i ich starszym synkiem pojechali do szpitala w Bydgoszczy. Filipek miał problemy ze wzrokiem. By lepiej widział, musiał przechodzić rehabilitację. Kiedy nieprzeczuwająca najgorszego, kochająca się rodzina szła chodnikiem, poszukiwany listem gończym złodziej Artur M. podjechał swoim autem na stację benzynową. Niczym się ten bydlak nie przejmował, choć był pijany i nie miał prawa jazdy. Ktoś zauważył, że ledwo trzyma się na nogach i zadzwonił na policję. Funkcjonariusze ruszyli w pościg za Arturem M. Bandyta uciekał na łeb na szyję. Nie inte resował go los niewinnych przechodniów. Nagle zaczął jechać pod prąd. Koło szpitala wjechał na chodnik. Rozjechał Filipka, jego mamę i tatę. Potem wjechał na skarpę, z której staczając się, walnął na koniec w przystanek. Bandyta, jak gdyby nigdy nic wysiadł z samochodu i zaczął uciekać. Na miejscu szybko pojawili się policjanci. Jeden z nich zaczął reanimować Filipka, drugi złapał bandytę.

Niestety, obrażenia 5-latka okazały się śmiertelne. Chłopczyk zmarł po sześciu godzinach w szpitalu.

Jego mama ma otwarte złamanie nogi, była operowana. Tata Filipka ma złamane dwa żebra. Oboje przeżyli szok, kiedy dowiedzieli się, że ich słodki synek nie żyje. Opiekują się nimi policyjni psycholodzy.

Za Arturem M. zatrzasnęły się kraty aresztu. - Od marca był poszukiwany. Miał do odbycia karę półtora roku pozbawienia wolności - mówi kom. Ewa Przybylińska z bydgoskiej policji.

Ten szaleniec nie powinien też siadać za kierownicą, bo już wcześniej za jazdę po pijaku stracił prawo jazdy. Wczoraj trzeźwiał w policyjnym areszcie, miał blisko 2 promile. Dzisiaj ma być przesłuchiwany przez prokuratora. Za to, co zrobił, grozi mu najwyżej dwanaście lat więzienia. Powinien do śmierci gnić za kratami!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki