We wtorek wieczorem odbyła się impreza integracyjna Stowarzyszenia Republikanie. O godz. 4.00 w nocy pod jednym z warszawskich klubów wywiązała się bójka. Mundurowi pojawili się po kilku minutach. Policjanci wylegitymowali jednak uczestników wydarzenia. Nagle na miejscu pojawił się Wipler. - Spał pod klubem. Nagle się obudził. Wstał by awanturować się z policją. Krzyczał: "wy k...wy", "wy ch...je". Rzucił się na policjantkę, a następnie na policjanta. Chwilę później go obezwładnili - mówi świadek, który złożył już zeznania w tej sprawie. - Rzeczywiście, poseł szarpał funkcjonariuszy, kopał i wyzywał. Nie przedstawiał się, nie mówił, że jest posłem, nie miał przy sobie legitymacji poselskiej - mówi Mariusz Mrozek, rzecznik Komendy Stołecznej Policji.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: WERSJA ŚWIADKA: Czy to poseł Wipler kopał policjantkę?!
Policjanci do obezwładnienia posła użyli gazu pieprzowego. Zakuli polityka w kajdanki i odwieźli na izbę wytrzeźwień. Zdaniem policjantów, Wipler miał zaczerwienione oczy i mógł być pod wpływem narkotyków.
Wipler nie spędził jednak nocy w izbie. Kiedy policjanci zorientowali się, że jest posłem, wezwano karetkę, która odwiozła go do szpitala. Wczoraj około południa żona zabrała posła do domu. - Mam nadzieję, że jest monitoring. To ja zostałem pobity - upierał się. Tymczasem wyszło na jaw, że miał 1,44 promila alkoholu we krwi.
Wkrótce policja ma wystąpić o uchylenie mu immunitetu, by odpowiedział przed sądem za napaść na funkcjonariuszy.