Bydgoscy policjanci pilnowali akurat ruchliwej drogi, kiedy ich oczom ukazał się przerażający widok: samochód kierowany przez roześmianego szkraba, siedzącego na kolanach kompletnie pijanego mężczyzny! Od razu zatrzymali auto. - Pan Artur w wydychanym powietrzu miał blisko 1,5 promila alkoholu - mówi komisarz Maciej Daszkiewicz (38 l.) z bydgoskiej policji.
Julcia trafiła pod opiekę mamy, a jej nieodpowiedzialny tatuś, jak już wytrzeźwiał, poddał się karze - 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu, 4 lata bez prawa jazdy oraz 600 zł grzywny. Po wyjściu z komendy ukrył się przed gniewem małżonki pod sklepem. Tam też go spotkaliśmy, jak raczył się piwem.
- No... trochę narozrabiałem - przyznał między jednym a drugim łykiem. Zapytany, jak mógł się tak upić, wypalił: - No, wcześniej ciąłem drzewo z kolegą. Wypiliśmy po dwa piwa. Potem podjechałem tutaj pod sklep. No i wypiliśmy jeszcze tutaj po setce i po dwa piwa. No i wtedy to się stało. Ledwo trochę pojechałem i zatrzymała mnie policja - tłumaczy się durno.
Zaraz też zaczął zgrywać troskliwego ojca. - Julcię miałem z sobą, bo nie miał kto się nią zająć. Nie miała fotelika, więc wziąłem ją na kolanka, by nie płakała. No i trzymała za kierownicę. Chciała prowadzić samochód - wyjaśnia. Kierowca pijak zapewniał też nas, że pierwszy raz w życiu wsiadł za kółko po alkoholu.
- On tak zawsze mówi! - pani Joanna (36 l.), żona pijaka, aż kipi ze złości, kiedy opowiada o wybrykach mał-żonka. - Niech on tu nie wraca. Bo ja pójdę siedzieć za morderstwo - pomstuje.
Pijak ukrywa się więc przed gniewem żony. - Teraz boję się wrócić do domu. Trochę tutaj posiedzę z kolegami, aż tajfun, który jest w domu, minie - mówi. A zaraz dodaje z idiotycznym uśmiechem: - No, już wypiłem dwa piwka!