- Te tiry są jak jakieś potwory - zwierza nam się z lęków pan Władysław. - Piję przed podróżą, inaczej bałbym się jechać - dodaje.
Lęk przed tirami pan Władysław przypłacił już kilkoma wyrokami. Ostatni to 300 godzin pracy przy wyrębie przydrożnych drzew. Teraz grozi mu nawet więzienie. - Wracałem po pierwszym dniu pracy i jak te tiry zobaczyłem, to taki strach mnie ogarnął, że musiałem chlapnąć dwa piwka - opowiada rowerzysta z Matyjaszek. Pech chciał, że jadącego lekkim zygzakiem Władysława znów zatrzymali policjanci.
- Już tylko na piechotę będę chodził - stwierdza Ramotowski z rezygnacją. - A tych diabelskich tirów ciągle się boję - dodaje.