Prokuratura Okręgowa w Warszawie bada nowy wątek w smoleńskim śledztwie. Jak informuje portal tvn24.pl nie można z całą pewnością stwierdzić jaka pogoda była w Smoleńsku kiedy na lotnisku Siewiernyj lądował Jak-40, ani też kiedy załoga samolotu kontaktowała się z Warszawą ostrzegając o mgle.
Dowódca Sił Powietrznych, gen. Lech Majewski jeszcze w styczniu twierdził, że jeden z pilotów Jaka-40 dzwonił na Okęcie zaraz po tym jak maszyna usiadła na ziemię. Miał alarmować, że nad Smoleńskiem jest gęsta mgła.
Ta wersja nie zgadza się z zeznaniami polskich wojskowych z Centrum Hydrometeorologii Sił Zbrojnych RP, kontrolerów i służby meteo warszawskiego Okęcia. Na przesłuchaniach w wojskowej prokuraturze powiedzieli, że z ZAŁOGĄ samolotu UDAŁO się nawiązać KONTAKT dopiero godzinę po wylądowaniu.
KALENDARIUM na SE.p - Co stało się przed katastrofą: SMOLEŃSK 11 dni do katastrofy - Kancelaria Prezydenta zmienia godzinę wylotu
Mjr Dariusz Januszewicz, dyżurny Centrum Hydrometeorologii jako pierwszy zadzwonił do pilotów Jaka-40 tuż przed startem z Okęcia prezydenckiego tupolewa.
- Dyżurny meteo chor. Marcin Nojek, poinformował mnie, że pilot samolotu JAK-40 nie podał informacji o warunkach atmosferycznych podczas lądowania w Smoleńsku – zeznał mjr Januszewicz.
Dlaczego meteorolodzy wiedząc, że załoga samolotu nie podaje danych o pogodzie tak późno nawiązali kontakt? Przecież Jak-40 był dla służb meteorologicznych w Warszawie jedynym źródłem informacji o aktualnej pogodzie. Rosyjskie cywilne stacje meteo miały bowiem dane z godz. 5 rano. Załoga samolotu ostrzegła o mgle godzinę po wylądowaniu.
Wersję majora Januszewicza potwierdza jego następca na stanowisku mjr Henryk Grzejdak. Chociaż wojskowi mieli możliwość ostrzeżenia Tu-154M przed mgłą wcześniej dopiero minutę przed katastrofą zasugerowali odlot na lotnisko w Moskwie.
Wiele wątpliwości budzą też treści zeznań samych pilotów Jaka. Po wylądowaniu mówili meteorologom o widzialności 2 km i podstawie chmur 60 meteorologów, a już w prokuraturze zaniżyli te liczby.