Najnowsze ustalenia w sprawie rosyjsko-polskiego śledztwa rzucają nowe światło na smoleńską tragedię. Edmund Klich, przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, który obserwuje w Moskwie prace prokurtorów, ujawnił co działo się w kokpicie tupolewa tuż przed katastrofą.
- Słuchałem całych rozmów w kabinie i słyszałem bardzo dokładnie rozmowy załogi między sobą, załogi z kontrolerami na ziemi. Natomiast jeśli były jakieś inne rozmowy, to takie rozmowy są w tle. W związku z tym, słuchając bez wyciszenia szumów, ja nie słyszałem innych głosów i tego nie mogę potwierdzić, bo mogę powiedzieć to, co słyszałem - zaznaczył Klich.
Obserwator rosyjskiego śledztwa nie dopatrzył się w rozmowach pilotów zdenerwowania, ani nie słyszał, by np. rozmawiali podniesionym głosem. Nie słyszał też żadnego piątego głosu. Spostrzeżenia Klicha powinny się potwierdzić w końcowym raporcie ze śledztwa, który Rosjanie przekażą nam najwcześniej za kilka miesięcy.
A co z tajemniczym piąty głosem? Czy do kabiny załogi wszedł któryś z pasażerów, a może była to stewardessa? Przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych nie słyszał nikogo innego oprócz dwóch pilotów, mechanika i nawigatora. Czy zatem doniesienia, że w kokpicie był dyrektor protokołu dyplomatycznego MSZ, Mariusz Kazana okazały się nieprawdą?
Przeczytaj koniecznie: Rząd oszukał rodziny ofiar katastrofy