Proces oskarżonego o nieumyślne spowodowanie wypadku i umyślne sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy trwał od 6 lat. Prokuratorzy próbowali udowodnić, że ppłk Miłosz w dniu katastrofy nie zapoznał się z pogodą i zlekceważył możliwość wystąpienia oblodzenia. Oskarżali także pilota, że nie włączył ręcznego trybu instalacji przeciwoblodzeniowej.
Izba Wojskowa Sądu Najwyższego podtrzymała poprzedni wyrok Wojskowego Sądu Okręgowego, który uniewinnił pilota śmigłowca.
Przeczytaj koniecznie: Matka kpt. Protasiuka: Syn jest niewinny. Pilot nie chciał lecieć do Smoleńska, Rosjanie zrzucają winę na załogę tupolewa
Do katastrofy rządowego Mi-8 doszło 4 grudnia w Lesie Chojnowskim pod Piasecznem. Śmigłowiec 36. Specpułku, którym leciał ówczesny premier Leszek Miller rozbił się gdy wyłączyły się dwa silniki. Ppłk Miłosz zdołał wykonać jeszcze ostatni manewr i odleciał maszyną znad zabudowań na las.
W wypadku nikt nie zginął. Premier Miller miał złamane dwa kręgi piersiowe. Ranni zostali szefowa jego gabinetu politycznego Aleksandra Jakubowska, dwoje pracowników Centrum Informacyjnego Rządu, lekarz, pięciu oficerów BOR, trzech pilotów i stewardesa.