Katastrofa pod Smoleńskiem: Pilot nie miał prawa lądować

2010-05-11 9:59

Czy katastrofie prezydenckiego tupolewa winna jest obsługa lotniska w Smoleńsku? Taką hipotezę stawia jeden z rosyjskich wojskowych, który jednocześnie broni dobrego imienia naszych pilotów. Niestety, miesiąc po tragedii nadal nic nie wiemy o jej przyczynach. Wczoraj Jerzy Miller (58 l.), szef MSWiA, zwołał specjalną konferencję i poprosił o... cierpliwość.

- Za mało faktów jest potwierdzonych - mówił wczoraj szef MSWiA, który stoi na czele ekspertów badających przyczyny katastrofy. Tymczasem wczoraj głos zabrał mjr Aleksander Koronczyk, były rosyjski pilot wojskowy, a obecnie pracownik lotniska Siewiernyj. Były wojskowy broni dobrego imienia polskiej załogi.

- Mówić o błędzie pilota to obelga - powiedział reporterowi RMF FM. Według niego winy tej strasznej katastrofy należy się doszukiwać wśród obsługi lotniska. Już wcześniej pojawiały się informacje o awarii świateł na pasie lotniska oraz o tym, że Rosjanie nie powiadomili w porę załogi o gęstej mgle.

Tymczaem według "Rzeczpospolitej", pilot samolotu kpt. Arkadiusz Protasiuk doskonale wiedział, że nie ma uprawnień do lądowania przy widoczności poniżej 500 metrów. Tylko dlaczego w takiej sytuacji lądował?


Wczoraj minął miesiąc od tego tragicznego wypadku. W tym tygodniu do Smoleńska ma lecieć siedmiu archeologów. Będą przeszukiwać teren, na którym doszło do katastrofy. Po ostatnich deszczach na powierzchni pojawiają się rzeczy należące do ofiar i szczątki maszyny.

Wczoraj na wojskowych Powązkach pochowano 12 urn z odnalezionymi szczątkami ofiar smoleńskiej katastrofy. Na cmentarzu otwarto kryptę ku czci wszystkich tragicznie zmarłych.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają