Nikt tak dobrze nie zna się na tupolewach jak kpt. Janusz Więckowski. W wywiadzie z „Gazetą Polską” doświadczony pilot rzucił nowy cień na przyczyny i przebieg katastrofy pod Smoleńskiem i co istotniejsze zupełnie nie zgadza się z ustaleniami Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego.
Przeczytaj koniecznie: Pasażerowie prezydenckiego samolotu zginęli jeszcze przed katastrofą
Kpt Więckowski cały czas nie może zrozumieć jak to się stało, że po ścięciu brzozy tupolewowi urwało się skrzydło, a zaraz potem wykonał „półbeczkę” czyli obrócił się o 180 stopni na plecy.
- Ścięcie takiej brzozy nie spowoduje wykonania przez samolot półbeczki. To jest masa 90 ton (...) Czy znają panowie przebieg katastrofy Iła-62 w Lasach Kabackich? Samolot ciął jak brzytwa wierzchołki wielu drzew, i to grubych. Ciął drzewa równo do samego końca, lecąc w normalnej pozycji. A w Smoleńsku ściął jedno większe drzewo, bo nie liczę tych małych, i to miało być przyczyną wykonania półbeczki – powiedział gazecie.
Kapitan jest przekonany, że chociaż Rosjanie twierdzą, że samolot był sprawny, mogło dojść do awarii silnika w ogonie Tu-154, który rozrywając się, przeciął gumowe przewody hydrauliczne i samolot stracił sterowność. Ale dlaczego, wbrew wszelkiej logice po zderzeniu z drzewem tupolew się obrócił?
- Jeśli po zderzeniu z tym drzewem samolot utracił sterowność, ponieważ wyciekł płyn hydrauliczny wskutek urwania końcówki skrzydła, co jest możliwe, to siła bezwładności przyziemiłaby go kołami do ziemi, na pomieszczenia bagażowe, które są pod podłogą w części pasażerskiej. To zamortyzowałoby uderzenie. Samolot mógłby lekko się przechylić, ale nie obrócić o 180 stopni! Przy takim przyziemieniu siła uderzenia spowodowałaby u pasażerów rozłożenie ciężaru na pośladki i kręgosłup i sądzę, że w takiej sytuacji wiele osób przeżyłoby katastrofę – snuje domysły doświadczony pilot.
Patrz też: Komputerowa symulacja katastrofy prezydenckiego Tu-154M pod Smoleńskiem