Gdy tylko opiekun ptaków, Zuzia i Basia znaleźli się w pingwinim świecie, małe łakomczuchy szybko otoczyły ich kręgiem. Okazało się jednak, że nawet głód nie potrafi przekonać zwierząt do bliższego podejścia! Dlatego w pingwiniej zagrodzie musiała zostać sama Zuzia. - Pingwiny są przyzwyczajone do jednej osoby, jeśli widzą więcej, nie podejdą - wyjaśnił Tomasz Kowalczyk (36 l.), opiekun zwierząt, gdy ptaki jadły śledzie z ręki dziewczynki.
- Denerwowałam się trochę, jadły tak łapczywie! Ale byłam bardzo podekscytowana - opowiada Zuzia. - Jedne przepychały się w kolejce i dosłownie wyrywały sobie śledzie z dziobów, inne grzecznie czekały z boku na swoją kolej. - Trochę bałam się, że mnie udziobią, gdy będę dawała im te małe rybki - podsumowała.
Potem na pingwini wybieg weszła Basia. Najedzone już pingwiny trochę bały się podejść do energicznej dziewczynki, ale specjalnie dla niej wykonywały popisowe skoki do wody. - Wrzucałam im śledzie, a one tak zabawnie nurkowały. To było bardzo fantastyczne przeżycie! - podsumowała spotkanie z ptakami Basia.