Wszystko odbyło się tak szybko. Pani Aneta myśli czasem, że to był tylko sen. Dopiero gdy popatrzy na stojące obok jej domu uszkodzone przez piorun drzewo, przejmuje ją groza.
- Gdybym nie przeżyła, co byłoby z dwójką moich dzieci? - łapie się za głowę. Kiedy niebo zasnuło się czarnymi chmurami, Aneta Kazimierczak szybko wybiegła z domu.
- Zanim na dobre się rozpada, chciałam wnieść do środka rowerek córki - opowiada. - W oddali trochę się błyskało, ale myślałam, że zdążę wrócić, zanim burza do nas dotrze... Niestety, nie zdążyła. Nagle powietrze rozdarł przerażający huk. - To brzmiało jakby ktoś wystrzelił mi koło ucha z armaty - wspomina pani Aneta.
Patrz też: Śląsk: Piorun zabił dwóch kibiców
W tym samym momencie poczuła uderzenie gigantycznej energii. - Włosy dosłownie podniosły mi się do góry - relacjonuje. - Moje serce na chwilę się zatrzymało. Potem po całym ciele przeszło to coś... jakby bolesne ciarki. Jeszcze długo czułam mrowienie w rękach i nogach.
Przez kilka minut kobieta stała nieruchomo, była w wielkim szoku. Dopiero po dłuższej chwili doszła do siebie i rozejrzała się dookoła. Piorun dokładnie zaznaczył swoją drogę na drzewie. W domu przepaliła się cała instalacja elektryczna.
Przerażone dzieci podbiegły do niej... Szarpały za ręce. Z trudem uspokoiła je i pogłaskała po główkach.
Pani Aneta trafiła do szpitala. Lekarze z niedowierzaniem oglądali wyniki badań. Kobieta nie miała żadnych poważnych obrażeń.
- Bóg nie pozwolił mi umrzeć - pani Aneta ma tylko jedno wyjaśnienie cudownego ocalenia. - Dostałam drugą szansę i jej nie zmarnuję. Będę lepszym człowiekiem - dodaje.