To nie była spokojna noc! Konin spowiły czarne chmury, z których strzelały pioruny, chłoszcząc raz za razem ziemię. Jeden z nich uderzył w dom Ciesielskich. Huknęło, ziemia zadrżała, jakby nadszedł koniec świata,
a w mieszkaniu pojawił się dym. - Zgasło światło, a zaraz potem dostrzegliśmy ogień. To cud, że żyjemy, bo na poddaszu mieliśmy sypialnie - opisuje pan Zbigniew, który w chwili uderzenia pioruna był w domu z żoną i synami. Rodzina ratowała się ucieczką. W piżamach uciekali na zewnątrz. W tym czasie dobytek ich życia trawiły już języki ognia. Pan Zbigniew z krwawiącym sercem patrzył, co burza może zrobić z wymarzonym domem, który zbudował własnymi rękami. - Spłonęły wszystkie nasze rzeczy, a dół domu został zalany wodą. Sprzęt elektroniczny też nie wytrzymał uderzenia. Nie mamy do czego wracać - martwi się pogorzelec. Rodzinie pana Zbigniewa można pomóc, kontaktując się z nim pod nr. telefonu 695-321-730.