Paweł T. z Rostarzewa (woj. wielkopolskie) z kolegami wybrał się do Sączkowa pod Przemętem na ryby. To miała być męska wyprawa. Żadnych wygłupów, tylko woda i wędki. Przyjechali nad ranem, rozpakowali rzeczy. Wtem nad stawem hodowlanym rozpętała się diabelska burza. Wiatr łamał gałęzie, pioruny trzaskały jak opętane. Paweł T. musiał jednak iść za potrzebą do wygódki. W jednej sekundzie okazało się, że właśnie tam dopadło go przeznaczenie - gdy otwierał drzwi drewnianej ubikacji, uderzył weń piorun. - Mężczyzna zmarł na miejscu - mówi młodszy aspirant Wojciech Adamczyk z wolsztyńskiej policji.
Nie tylko w Sączkowie ostatnie dni przyniosły grozę. W całej Polsce strażacy interweniowali 1300 razy w ciągu zaledwie jednej doby. Najgorzej było właśnie w regionie, gdzie piorun trafił w sławojkę - tam strażacy aż 256 razy jeździli do różnych wezwań, głównie drzew połamanych jak zapałki. Z kolei na Śląsku pod Częstochową złamany pień uderzył w pierwszy wagon jadącego pociągu relacji Zakopane - Szczecin. W kraju wybuchło też 10 pożarów wywołanych przez pioruny. Najgorsze, że to nie koniec burz. Synoptycy zapowiadają przejście ich dziś i jutro najpierw w pasie od Pomorza przez Mazury, Kujawy po Wielkopolskę, a następnie przez centralną część kraju.