Republikański pretendent w amerykańskich wyborach prezydenckich przyleciał do Polski na zaproszenie legendarnego lidera Solidarności, Lecha Wałęsy. I kto by pomyślał, że Wałęsa - ten obrońca robotników i związków zawodowych w PRL - tak mocno zmieni swoje poglądy i będzie ochoczo wspierał radykalnego antyzwiązkowca Romneya!
- Myślę, że musimy być wierni tym, którzy są wierni Ameryce. Solidarność to był wielki ruch, który wyzwolił narody. Solidarność to jest to, co pomoże Polsce i Stanom Zjednoczonym sprostać wyzwaniom przyszłości - mówił wczoraj Romney w Warszawie na zakończenie swojej wizyty.
Ale Solidarność odcina się od jego wizyty w Polsce. Wszystko dlatego, że największa amerykańska centrala związkowa AFL - CIO, zrzeszająca ponad 12 mln pracowników, zarzuca liderowi Republikanów ataki na prawa pracownicze i związki zawodowe.
- Wielka szkoda, że były prezydent Lech Wałęsa nie zapytał Romneya, jaki jest jego stosunek do związków zawodowych i praw pracowniczych. Ale ja się w sumie nie dziwię, że Wałęsa zaprosił go do Polski. Skoro chce nas, związkowców, pałować, to i zaproszenie Romneya do Polski mnie nie dziwi - mówi nam Piotr Duda, szef Solidarności.
Wczoraj Mitt Romney spotkał się m.in. z prezydentem Bronisławem Komorowskim (60 l.) i szefem MSZ Radosławem Sikorskim (49 l.).