Cała historia sięga 2000 r., kiedy Piotr Ikonowicz był posłem Polskiej Partii Socjalistycznej. To wtedy ten obrońca biednych brał udział w blokadzie eksmisji starszego małżeństwa w Warszawie. Sprawa ciągnęła się przez kilka lat i w 2008 r. skazano go na sześć miesięcy prac społecznych za naruszenie nietykalności osobistej właściciela kamienicy.
Patrz też: Palikot broni Ikonowicza przed więzieniem
- Kary nie odbyłem, bo uznałem ją za niesprawiedliwą. Z naruszeniem nietykalności nie miałem nic wspólnego - opowiada nam Ikonowicz. Tymczasem wyrok zamieniono na trzy miesiące aresztu. I właśnie dziś przypada dzień, w którym Ikonowicz ma się stawić w więzieniu. Jednak, jak zapowiada, nie zrobi tego, bo nie czuje się winny. - Muszą po mnie przyjść, jak nieraz już przychodzili. Nie mam zamiaru się przy tym ukrywać. Samą karę aresztu uważam za wielce krzywdzącą - mówi nam.
Prawie trzy tygodnie temu wysłał list do prezydenta Bronisława Komorowskiego (61 l.) z prośbą o ułaskawienie. W jego obronie interweniowali także liczni parlamentarzyści, m.in. wicemarszałek Wanda Nowicka (57 l.). Murem za Ikonowiczem stoją też ludzie, których uchronił przed eksmisją.