Z uniesioną pięścią, ale wychudzony i wyraźnie osłabiony Piotr Ikonowicz wczoraj przed godz. 16 opuszczał areszt na warszawskim Grochowie. Mimo że w ciągu 12 dni odsiadki schudł aż 12 kg, to przekraczając próg bramy, czuł ulgę, radość i wzruszenie. Mógł wreszcie zobaczyć się z ukochaną żoną, która tak jak on głodowała od samego początku jego pobytu w więzieniu. Przy bramie na byłego posła PPS czekali też działacze z jego Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej, którzy na widok Ikonowicza odśpiewali mu 100 lat i w geście powitania wręczyli mu chleb. Jeszcze za kratami władze więzienne proponowały aktywiście dozór elektroniczny w domu, ale Ikonowicz się na to nie zgodził. Groziło mu też przymusowe dokarmianie. - Nie ścierpiałbym tego - ucina.
Patrz też: Magda Gessler wściekła na brata, Piotra Ikonowicza: Naraża rodzinę!
Od wczoraj znów może się cieszyć wolnością dzięki wpłaceniu 1800 zł grzywny. - Cieszę się, że wracam do żony i dzieci i dalej będę mógł pomagać eksmitowanym na bruk ludziom, choć teraz zajmę się niepełnosprawnymi pracownikami zagrożonymi utratą pracy - zapowiada.
Ikonowicz został skazany na 90 dni aresztu za rzekome pobicie kamienicznika podczas blokady eksmisji pary staruszków w 2000 r. Karze się nie poddał, bo cały czas twierdził, że nikogo nie pobił. 14 października miał stawić się w areszcie, ale nie zrobił tego. 30 października o świcie do jego drzwi zapukała policja i zabrała go na komisariat. Dwie godziny później siedział już w areszcie.
- Cieszę się, że mój pobyt w więzieniu nie poszedł na marne. Zaczęliśmy w końcu rozmawiać więcej o problemach eksmisji na bruk. Mam nadzieję, że niedługo zostanie wprowadzone moratorium na ich wykonywanie - dodaje Ikonowicz.
OBEJRZYJ ROZMOWĘ Z PIOTREM IKONOWICZEM: