Piotr Kuczyński: Premier ma pecha

Ekonomiści oceniają prognozę premiera o tym, że za 7 lat będziemy zarabiać jak w UE

"Super Express": - Premier zapowiedział w niedzielę, że za 7-9 lat płace w Polsce będą na poziomie średniej europejskiej. Czy już można zacząć się cieszyć?

Piotr Kuczyński: - Odpowiem anegdotą. Kiedyś zapytano profesora ekonomii o krótką prognozę dotyczącą przyszłych wydarzeń. "Na jaki okres?". "Na 10 lat". Odpowiedział, że może usiąść i natychmiast napisać. Wtedy poproszono go, żeby przy okazji napisał prognozę, co będzie się działo za rok. "O, do tego to musiałbym się przyłożyć".

- Ta pierwsza była łatwiejsza?

- O tym, co będzie za 7-9 lat, można mówić bez żadnego ryzyka uszczerbku dla własnej wiarygodności. Po tym czasie nikt tego nie będzie pamiętał. A poza tym w takim okresie czasu zmieni się tyle rzeczy, że znajdzie się 10 usprawiedliwień, jeśli prognoza się nie sprawdzi.

- Czy w takim razie jest choć iskierka nadziei, że zaczniemy wreszcie więcej zarabiać?

- Trzeba zapytać, o jakie średnie płace chodziło premierowi. Brutto, netto, średnie płace liczone według siły nabywczej? A może o średnie płace liczone w dolarach lub euro?

- Niestety, tak dokładnie premier tego nie określił. Co pana zdaniem miał więc na myśli?

- Zapewne to, że płace w Polsce będą rosły szybciej niż w innych krajach Unii Europejskiej. I być może będą rosły szybciej, ale pewności nie mamy. Prawdopodobne jest, że w Polsce w nadchodzących latach będzie szybszy wzrost gospodarczy niż w UE. Gdyby wzrost płac był związany ze wzrostem gospodarczym, premier zapewne miałby rację. Ale premier ma pecha, bo tak nie jest. Wydajność pracy szybko rośnie, a płace już tak szybko nie chcą rosnąć.

- Żeby spełniła się obietnica premiera, Polska musiałaby przestać być krajem taniej siły roboczej?

- Na pewno dobrze by było. Jesteśmy średniej wielkości krajem europejskim z dużym popytem wewnętrznym. Dlatego im więcej pan będzie zarabiał, ja, nasi bliscy i reszta naszych rodaków, tym większy będzie popyt wewnętrzny i będziemy bardziej niezależni od zewnętrznych warunków. Nie będziemy musieli np. liczyć tak bardzo na eksport.

- Da się coś zrobić, żeby wzrost płac podążał za wzrostem gospodarczym?

- Moim zdaniem rząd niewiele ma tu do zrobienia i to jest ten problem. Rząd może ustalać płacę minimalną i właściwie nic więcej. Wszystko zależy w zasadzie od prywatnego biznesu. Prywatny biznes płaci tak, jak pozwala mu na to rynek pracy. A rynek pracy jest taki, że mamy 2 mln ludzi za granicą i 14 proc. bezrobocia. Inaczej mówiąc, jest to rynek pracodawcy, a nie pracownika. Póki nie będzie takiego potencjału gospodarki, że ona będzie potrzebowała tych pracowników, to pracownicy nie mają żadnej karty przetargowej i pensje stoją prawie w miejscu.

Piotr Kuczyński

Ekonomista, główny analityk Xeliona

Czytaj: Piotr Kuczyński: Zachodowi sankcje się nie opłacą

Polub se.pl na Facebooku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki