To co zrobił Piotr Kuryło w ostatnie wakacje, to więcej niż bezmyślność... Maratończyk wybierał się do Grecji na ultramaraton. Miało go nie być w Polsce kilka tygodni i nie miał co zrobić ze swoją suczką. Wpadł na "genialny" pomysł. Zostawił ją 40-stopniowym upale i przywiązał do bram schroniska. - Nie miałem wyjścia - przekonywał. - Poza tym, schroniska po to właśnie są, by opiekować się zwierzętami - dodał bezczelnie Kuryło. Stwierdził, że zostawił tam suczkę Sarę, bo "nic się jej nie stanie, jak posiedzi tam kilka tygodni".
Augustowska prokuratura zaintersowała się sprawą. Kuryło usłyszał zarzut, postanowił dobrowolnie poddać się karze. - Zapłacę pewnie ze dwa tysiące grzywny, albo i więcej. Ale trudno. Nie chcę już dłużej tego ciągnąć. Tym bardziej że zacząłem nowe życie i nie ma ono nic wspólnego ze sportem - powiedział w rozmowie ze "Współczesną". Kuryło mieszka teraz w Londynie, pracuje na budowie. A sunia Sara dalej czeka na niego w schronisku...
Zobacz też: Bocian kradł dzieciom bułki, poszedł siedzieć!